piątek, 18 stycznia 2013

Woda perfumowana Christina Aguilera


Cześć wszystkim :)

U mnie nic nowego. Próbuję wbić do głowy matematyczne definicje i makroekonomiczne teorie. Nuda, nuda, nuda! Zrobiłam sobie chwilę przerwy na herbatę i małą recenzję.


Dzisiaj kilka słów o moich ulubionych perfumach od Kryśki Aguilery. Osobiście jej fanką nie jestem, lubuję się w innej muzyce i stylu, ale do owych perfum pałam wielką miłością!


Perfumy zamknięte są w uroczym flakoniku (aktualnie posiadam najmniejszy). Takie 15 ml starcza mi zazwyczaj na ponad pół roku, oczywiście przy zamiennym używaniu z innymi perfumami. Są wydajne, a ich cena dosyć przystępna, w porównaniu z perfumami z wyższej półki – kupiłam je w Rossmannie za ok. 70 zł.

Jeżeli chodzi o trwałość to u mnie po dwóch „psiknięciach” na szyję i włosy utrzymują się długo. Czasami na drugi dzień z rana czuję jeszcze jego delikatną nutkę na włosach. :)

Jak opiszę zapach? Jest słodki, ale świeży, lekki i delikatny, kobiecy i uwodzicielski.

Znam ich wielbicielki, jak i osoby, które za nimi nie przepadają. Ja jednak bez dwóch zdań zaliczam się do pierwszej grupy. Wiem, że facetom też bardzo się podobają!

Dla mnie są świetne, z pewnością jeszcze nieraz je kupię :)

A Wy znacie ten zapach? Co sądzicie? 
Macie jakieś plany na weekend?


Pozdrowienia znad notatek,
Monika :)

niedziela, 13 stycznia 2013

Weekendowe zdobycze

Cześć dziewczyny!

Jak minął Wam tydzień? :)
Jeszcze trzy tygodnie i znowu wrócę do normalnego trybu życia, teraz mój wolny czas jest zapełniony nauką.

Wczoraj wybrałam się na sobotnie, obowiązkowe zakupy i oto moja kosmetyczna część łupów.
                                       
(Od lewej)
1. Naturalne oliwkowe mleczko do ciała, Ziaja
2. Naturalny oliwkowy krem do rąk i paznokci, Ziaja
3. Antyperspiracyjny dezodorant w kulce, dry comfort, Nivea




4. Wszystkim znany tusz Growing Lashes, Wibo
5. Cień firmy KOBO, 112 VIOLET
6. Must have ostatnich paru tygodni – baza ułatwiająca usuwanie lakieru do paznokci, Essence
7. Lakier do paznokci Colour Trends firmy KOBO, 10 MADRID




8. Fluid matujący w odcieniu naturalnym nr 12, Lirene
9. Delikatny krem pielęgnacyjny BABY, Nivea




10. Peeling i krem do stóp z granatem, BIELENDA
11. Maska oczyszczająca z glinką szarą, ZIAJA
12. Maska anty-stres z glinką żółtą, ZIAJA


A jak Wasze weekendowe zakupy? Udane?
Pozdrawiam,
Monika :)

niedziela, 6 stycznia 2013

Trzy mini recenzje


Cześć dziewczyny!

Weekend dobiega końca, niestety :( Mam jutro zajęcia na uczelni i masę spraw do załatwienia, więc wrócę do domu późnym wieczorem… Dzień nie zapowiada się za ciekawie. Do tego łapie mnie stres, ponieważ niedługo zaczyna się sesja. Jest na to tylko jedna rada – trzeba spiąć tyłek i zabrać się za naukę!

Mam dzisiaj dla Was mini recenzję trzech produktów zużytych przeze mnie pod koniec grudnia.


   1.  Lirene, Dermoprogram, krem regenerujący do stóp


W skrócie, krem przeznaczony jest do stóp z przesuszoną i popękaną skórą. Dzięki trzydziestu procentowemu stężeniu mocznika ma zmiękczać i wygładzać skórę. Ponadto ma regenerować naskórek, łagodzić dyskomfort odczuwany przy chodzeniu przez zrogowaconą skórę.

Moja opinia:

Krem umieszczony jest w poręcznej tubce i spełnia swoje zadanie: zmiękcza, wygładza i regeneruje skórę. Nie zostawia wrażenia lepkości po aplikacji, gdyż szybko się wchłania. Złagodzonego dyskomfortu nie mogę ocenić, ponieważ takowy mi nie dokuczał. Wszystko byłoby piękne i cudowne, gdyby nie zapach… Dla mnie produkt okropnie śmierdzi, całe szczęście, że aplikuje się go wyłącznie na stopy.  

Chyba właśnie przez zapach nie kupię go ponownie. A szkoda, że taki z niego śmierdziuch, bo na moje stopy działał rewelacyjnie! 


      2. Dove, repair therapy, Heat Defense, spray ochronny do włosów


Działanie jest proste – spray ma chronic włosy przed uszkodzeniami spowodowanymi przez wysoką temperature. Cytuję producenta: „Pozostawia włosy zabezpieczone i przygotowane do stylizacji.”

Moja opinia:

Według mnie produkt nie robi zupełnie nic, po prostu jest. Nie zauważyłam, żeby moje włosy były w jakikolwiek sposób uchronione. Przez warunki pogodowe muszę suszyć włosy, inaczej znowu przybłąka mi się okropne zapalenie zatok. Zużyłam już dwa opakowania owego produktu, a moje włosy i tak stały się o wiele bardziej przesuszone. Plus za dość przyjemny, nienachalny zapach.

Na pewno więcej go nie kupię.


     3. Eveline, Bio Hyaluron 4D, Oczyszczający płyn micelarny 3w1


Micel do cery tłustej i mieszanej.  Ma spełniać 3 zadania: dokładnie i delikatnie oczyszczać skórę z makijażu i zanieczyszczeń, usuwać nawet wodoodporny makijaż, oraz ma pozostawiać efekt matu.

 Moja opinia:

Wiem, że produkt jest dosyć lubiany. Dla mnie jest to jednak przeciętniak. Delikatnie oczyszcza skórę, ale czy dokładnie? Musiałam co najmniej dwa, trzy razy czyścić nim twarz, żeby pozbyć się makijażu. Z wodoodpornym tuszem radził sobie źle. Matowienia nie zauważyłam, za to pozostawiał na mojej twarzy jakby lekki osad. Pachniał bardzo delikatnie.

Tego produktu również nie kupię, bo ostatnio zauroczyłam się biedronkowym micelem... :)


Jak widzicie, żaden z nich nie przypadł mi do gustu. Może jestem wybredna, a może po prostu te produkty nie są dobre.

Miałyście? Co o nich sądzicie? :)
Pozdrawiam, 
Monika 


piątek, 4 stycznia 2013

Dietetyczne postanowienia


Cześć dziewczyny!

Dzisiaj nie kosmetycznie, za to dietetycznie :)

Wraz z nowym rokiem postanowiłam (tak jak większość) zmienić coś w swoich dotychczasowych przyzwyczajeniach. Po świątecznym obżarstwie poczułam się ciężka jak słoń, chociaż przytyłam tylko kilogram. Mały wstręt do dużych posiłków i słodyczy pozostał do teraz, więc korzystam póki czas!

Sprzątając szafki dorwałam książkę, którą zakupiłam jakieś pół roku temu w Decathlonie za 31,99zł. Po niedbałym przeglądnięciu rzuciłam ją na stertę innych książek, ponieważ stwierdziłam, że dieta mi jednak nie potrzebna (ah, to lenistwo...). Teraz jednak mi się przyda!


„Szczupła sylwetka” autorstwa Claire Pinson to jak się domyślacie, poradnik wspomagający walkę o wymarzone ciałko.

W książce tej znajdziemy przydatne aspekty, które trzeba przeanalizować przed podjęciem starań, takie jak na przykład pozytywne nastawienie się do diety i ćwiczeń, czy też wzmianka o hormonach mających istotne znaczenie w odchudzaniu. Opisane są tutaj szczegółowo porady na temat żywienia, znane diety oraz ćwiczenia na wyszczuplenie sylwetki.

Polecam szczególnie tym, którzy nie są znawcami w sprawach żywieniowych. Można dowiedzieć się z niej dużo przydatnych informacji  :)

Ja nie zamierzam katować się dietą, bo wiem, że nie będę w stanie jej przestrzegać. 

Postanawiam:

1) zaczynać dzień od porządnego śniadania

2) jeść co 3 godziny bez zbędnego podjadania do 20 (zasypiam zwykle przed 2 w nocy, więc bądźcie wyrozumiałe ;))

3) ograniczyć słodycze

4) zacząć pić wodę, chociaż pół butelki dziennie

5) nie chodzić w przerwach między wykładami do McDonald’a lub na pizzę!

Mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać tych malutkich postanowień, bo przecież nie chcę od siebie dużo.

Trzymam kciuki za Was i Wasze cele noworoczne.
Pozdrawiam,
Monika :)


czwartek, 3 stycznia 2013

BIELENDA, Czarna Oliwka, Wygładzający peeling do ciała


Cześć dziewczyny!

Tak się złożyło, że drugi oceniany przeze mnie produkt to znów specyfik Bielendy, ale obiecuję, że w następnej notce zagości już inna marka :)



Peeling przeznaczony jest do skóry suchej i bardzo suchej, a co za tym idzie: szorstkiej, mającej tendencję do łuszczenia się oraz nieprzyjemnej w dotyku.

Producent zapewnia, że produkt idealnie rozprowadza się na skórze, ma nie podrażniać, nawilżać i natłuszczać, doskonale wygładza, zmiękcza, regeneruję skórę, poprawia jej jędrność i sprężystość oraz likwiduje uczucie nieprzyjemnego napięcia naskórka.




Moja opinia:

Jeżeli chodzi o aspekty wizualne, to peeling przypomina zmiksowany owoc kiwi. :)

Ma  dość delikatny, ciężki do określenia zapach… Dopiero po trzech tygodniach stosowania oświeciło mnie, z czym mi się kojarzy – z zapachem gruszki!

Zawiera dużą ilość drobinek ścierających, dzięki czemu nie zużywa się połowy opakowania naraz. Jest więc wydajny, jak na tego typu produkt.

Peeling  dobrze rozprowadza się na skórze i nie podrażnia jej mimo porządnego złuszczania naskórka. Zauważyłam delikatne wygładzenie skóry i zlikwidowane (wspomniane przez producenta) uczucie napięcia.

Podstawowymi, niespełnionymi obietnicami producenta jest nawilżenie oraz „natłuszczenie” skóry, których nie zaobserwowałam po żadnej aplikacji.

Podsumowując:

Pomimo małych kłamstewek opisowych, peeling jest naprawdę porządny, wzorowo spełnia podstawowe zadanie peelingu. Z czystym sumieniem go polecam.
Używałyście? Jak wrażenia? :)

Trzymajcie się,
Monika

wtorek, 1 stycznia 2013

BIELENDA, Eco Care, Glinka Zielona, bioorganiczna maseczka

 Cześć wszystkim!

 Od jakiegoś czasu uważnie obserwuję poczynania doświadczonych blogerek, przez co zamarzyło mi się wkroczenie do blogowego świata. I oto jestem. Z góry uprzedzam, że dopiero zaczynam „kosmetyczną zabawę”, więc mam nadzieję, że nie zostanę przez Was negatywnie odebrana na samym początku… :)

 Żeby nie zanudzać, od razu biorę się do roboty i zrecenzuję bioorganiczną maseczkę Glinka Zielona z serii Eco Care marki Bielenda. Koszt takiej maseczki to około 5 zł. Ja swoją kupiłam w Rossmanie, ale wiem, że można dostać ją również w Naturze, supermarketach i mniejszych drogeriach.

                        

                       



Opis producenta i skład:




Moja opinia:

Maseczka koloru zabrudzonej mięty ma kremową, dość gęstą konsystencję.

Zapach maseczki nie jest typowy dla „eco ” produktów. Co prawda można wyczuć w nim ziemistą nutkę, ale przede wszystkim kojarzy mi się z delikatnymi, męskimi perfumami. Osobiście dla mnie jest przyjemny, jednak wiem, że nie każdy za nim przepada.

Musiałam aplikować ją zwinnie i szybko, ponieważ szybko „zasycha” na twarzy.

Jeżeli chodzi o wydajność, to maseczka faktycznie starczyła mi na dwie aplikacje, ale pokryłam nią tylko skórę twarzy, bo u mnie na szyję i dekolt zdecydowanie jedna porcja nie wystarcza (cóż, najwyraźniej mam zbyt okazałe lico :) ).

Biorąc pod uwagę działanie, maseczka oczyszcza, likwidując obumarły naskórek oraz nadmiar sebum, zwęża pory i nadaje efekt ujędrnienia skóry. Zauważyłam też efekt rozświetlenia, jednak utrzymuje się on maksymalnie do dwóch godzin po aplikacji. Używam jej  już dłuższy czas i nie zauważyłam obiecanego „zapobiegania powstawania zaskórników i wyprysków”. Oczywiście zapobiegania powstawania zmarszczek nie mogę oceniać, bo na szczęście jeszcze nie muszę się o to martwić ;)

Podsumowując:

 Polecam maseczkę osobom, które od czasu do czasu (lub stale) męczą się z nadmiarem sebum, jednocześnie stanowczo odradzam ją tym, którzy mają suchą, wrażliwą cerę, ponieważ w tym wypadku może ona powodować podrażnienia!

Mam nadzieję, że jeżeli jeszcze nie miałyście do czynienia z ową maseczką, to moja opinia w małym stopniu pomoże Wam w decyzji o zakupie. :)

A jak u Was się sprawuje? Chętnie dowiem się jakie macie opinie na jej temat.

Pozdrawiam i do usłyszenia,
Monika