wtorek, 12 sierpnia 2014

Wszyscy mają Mambę – MAM I JA!

Od zawsze byłam fanką słodyczy. Może to trochę nieodpowiednie z racji tego, że od 1. roku życia choruję na cukrzycę, ale gdy byłam dzieckiem zdarzało się, że dostałam od mamy pyszną rozpuszczalną gumę w kolorowym papierku… :D



W tym poście będę mówić o  balsamie do ciała SORAYA „Milkberry” z serii Piękne ciało,  który zdaniem producenta odżywi, nawilży i zregeneruje naszą skórę. 




MOJA OPINIA:
Koszt tego produktu to około 15 złotych. Balsam znajduje się w uroczej, poręcznej butelce o pojemności 300ml.
Ma przyjemny, słodki zapach. I tutaj właśnie dowiecie się skąd ta wzmianka o gumie rozpuszczalnej - pachnie tak samo jak malinowa Mamba! Może i nie jest to zapach prawdziwej maliny, ponieważ można wyczuć tutaj chemiczną nutkę, ale nie jest ona mocno wyczuwalna.

Balsam ma dosyć rzadką konsystencję. Dzięki temu szybko rozprowadza się po ciele i szybko się wchłania. Paradoksalnie jest jednak bardzo wydajny.
Co do działania: lekko nawilża, przy dłuższym stosowaniu wygładza, jednak nie zauważyłam wpływu na stan skóry - nie regeneruje. Po aplikacji produkt pozostawia na skórze delikatną, ledwo wyczuwalną warstwę.

PODSUMOWUJĄC:
Polecam tym, którzy chcą na moment przenieść się parę lat wstecz i wysmarować się Mambą :) Balsam jest przyjemny w zastosowaniu, jednak jego działanie nie zwala z nóg, znam dużo lepsze, lepiej działające i wpływające korzystniej na skórę produkty.


Miałyście ten balsam? A może smarujecie się innym zapachowym wariantem? Któraś z Was stosowała balsam o czekoladowym zapachu?

Pozdrawiam serdecznie,
Monika :D 

2 komentarze:

  1. Mam przeczucie że nie polubiłabym się z tym zapachem. Kusi mnie za to wersja czekoladowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. chciałabym pachnieć jak malinowa mamba:D

    OdpowiedzUsuń